W Niemczech rozwija się afera dioksynowa. Kwarantanną objęto 4.700 gospodarstw w związku ze skażeniem paszy nadmierną ilością toksycznych substancji. Słowacja wstrzymała import mięsa, jaj oraz nabiału z terenu RFN.
http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/biznes/afera-dioksynowa-w-niemczech--wstrzymano-zbyt-z-4700-farm-,70137,1
Tymczasem wczoraj w wiadomościach Polskiego Radia (Jedynka) powiedziano, że Główny Inspektor Sanitarny nie widzi żadnego zagrożenia dla polskich konsumentów, gdyż Polska nie sprowadza produktów mięsnych, jaj oraz nabiału z terytorium Rebubliki Federalnej Niemiec (sic!).
Słuchałem tych wiadomości robiąc drugie śniadanie i wyjąłem paczkowaną szynkę kupioną w Lidlu, która ma napis Hergestellt in Germany, spojrzałem jeszcze na Schwabische Lane Kluski również prosto z Niemiec...
Jak to jest, że GIS stwierdza, że nie ma żadnego importu z terenu Niemiec tak szerokiego asortymentu żywnościowego? Przecież jest to nasz największy partner handlowy. Do tego dochodzi handel przygraniczny, import prywatny..
Pytam więc, czy dość szczelne embargo informacyjne w mainstreamowych mediach oraz brak komunikatów na stronach Ministerstwa Rolnictwa, GIS, Inspekcji Weterynarii, etc. nie służy interesom dużych niemieckich sieci handlowych działających w naszym kraju, czyli głównie Lidl i Metro AG (Real, Makro), które straciłyby bardzo dużo, gdyby nastąpiły zakłócenia w dostawach produktów spożywczych z Niemiec??
Dlaczego Rząd nawet nie rozważa wprowadzenia pewnych, czasowych ograniczeń importowych? Gauleiter Tusk ma zakaz?
Poniższe linki do wspomnianych instytucji, wszędzie błogi spokój:
http://www.wetgiw.gov.pl/
http://www.minrol.gov.pl/
http://www.gis.gov.pl/?glowna=2