osskaa osskaa
390
BLOG

Kiedy powinniśmy wystąpić z UE?

osskaa osskaa Polityka Obserwuj notkę 3

Warto przypominać prostą prawdę, że uczestnictwo Polski w UE jest zaledwie środkiem do realizacji scenariusza szybkiego rozwoju naszego kraju, a nie celem samym w sobie. 

Pytanie nie jest więc tak niedorzeczne jak się pozornie wydaje.

Od 2004 roku Polska korzysta ze strumienia funduszy unijnych, które w widoczny sposób modernizują naszą infrastrukturę. Powstało setki kilometrów dróg, trochę tras kolejowych, oczyszczalni ścieków i infrastruktury komunalnej.

Z drugiej strony koszty tych inwestycji są ogromne. Nie chodzi bynajmniej tylko o przewartościowanie samych projektów, ale dodatkowe koszty, wynikające wprost lub pośrednio z regulacji europejskich.

Dotyczy to zwłaszcza regulacji prawnych, które należy liczyć od początku wieku, gdyż proces dostosowywania polskich przepisów do regulacji Wspólnotowych zaczął się wiele lat przed rokiem 2004, a harmonizacja prawa przyśpieszyła od roku 2001, a więc od początku wieku. Nie zapominajmy również, że co roku płacimy tzw. Składkę do UE, a jest to klika miliardów euro z naszych podatków. Co więcej do każde 1 euro z UE, sami musimy jeszcze dołożyć swoje 30 centów. Interes nie jest więc tak lukratywny, jak to nam próbują wmówić przekupieni entuzjaści Wspólnoty Europejskiej.

Najbardziej jaskrawym przykładem zniekształcającym efektywność inwestycji są bez wątpienia przepisy środowiskowe. W przypadku infrastruktury transportowej to aż do 30% całkowitych kosztów inwestycji, przeznaczonych na bezsensowne analizy i raporty środowiskowe, projektowanie i budowę skomplikowanych obiektów inżynieryjnych (tunele, przejścia dla zwierząt, siatki na nietoperze, etc), a przede wszystkim ogromne wydłużenie procesu inwestycyjnego. W chwili obecnej najdłuższym etapem realizacji inwestycji jest pozyskanie tzw. Decyzji Środowiskowej, co trwa średnio ok. 36 miesięcy. Dodatkowo często rezultatem tego procesu są decyzje optymalne z punktu widzenia arbitralnie reprezentowanej „natury”, za to ze szkodą dla gospodarki i lokalnych społeczności. Przepisy środowiskowe wymuszają niejako rozrost tzw. niezależnych organizacji ekologicznych, będących de facto zakamuflowanymi ekspozyturami obcych państw bezpośrednio negatywnie wpływająch na gospodarkę Polski, dodatkowo w olbrzymiej większości finansowane z funduszy unijnych. Inna sprawa, że są idealnym wręcz żerowiskiem dla infiltracji przez wywiad gospodarczy i dywersję innych krajów, ale to temat na oddzielny esej.

Trzeba też wspomnieć ile inwestycji w ogóle nie wystartowało, lub ma gigantyczne opóźnienia z powodów przepisów środowiskowych, lub tak kuriozalnych ograniczeń jak Natura 2000, sztucznie stworzona zona, która stanowi przeciwieństwo stref ekonomicznych, a więc terytorium obłożone extra podatkami za prowadzenie tam jakiejkolwiek aktywności i to na naszym własnym terytorium!

Kolejnym szkodliwym przejawem działalności UE w naszym kraju jest subsydiowanie szkodliwych wzorców kulturowych, kolportowanych przez rozmaite organizacje pozarządowe, pozostające na wikcie publicznych pieniędzy unijnych. O ile racjonalność inwestycji infrastrukturalnych, nawet opóźnionych i drogich ma jakiś sens, o tyle prowadzenie kampanii społecznych, idiotycznych szkoleń i akcji edukacyjnych szerzy zamęt w tkance społecznej oraz zakłóca przekaz publiczny, preferując te organizacje, które spełnią, po raz kolejny w sposób arbitralny, narzucone kryteria.

Być może najważniejszym zarzutem jest jednak ingerencja środków unijnych w wolność gospodarowania i zniekształcanie wolnej gry rynkowej, urzędniczo promowanymi projektami, na które niby-przedsiębiorcy otrzymują środki. Dosłownie wszędzie można spotkać przedsięwzięcia nastawione na otrzymanie dotacji, umiejętne ich rozliczenie oraz natychmiastową śmierć projektu. Bardzo często koszty są szacowane bez sensu i bez umiaru, a przychody planuje się równie kosmicznie. Nie wiemy nawet ile prawdziwych, zdrowych biznesów nie powstało, albo zniknęło z powodu nieuczciwej i nierównej konkurencji ze strony sztucznie wspieranych inicjatyw. Dodatkowo środki te przyznają ludzie, którzy nie mieli do czynienia z ryzykowną działalnością gospodarczą i tak naprawdę bawią się w niewidzialną rękę rynku, wyrządzając jednak całkiem widzialne i socjalistyczne w treści skutki. Nie bez znaczenia pozostaje również wzbudzenie w świadomości publicznej przeświadczenia, że bogactwo bierze się wyłącznie z urzędniczej, unijnej dotacji.

Z perspektywy politycznej ostatnie wypadki, a przede wszystkim nacisk na przyjęcie tzw. paktu fiskalnego, czy lekceważenie weta w sprawie ograniczenia CO2 (nawiasem mówiąc, kolejnej zawoalowanej próby ograniczającej konkurencyjność nowych członków Wspólnoty) pokazuje, że uczestnictwo w tym projekcie zaczyna być wręcz szkodliwe.


Nie ma co również martwić się na zapas, że pozostaniemy w izolacji i stracimy gospodarczo i politycznie. Gospodarczo nie stracimy, bo pozostałe kraje UE cła na nasze towary nie wprowadzą. Politycznie też nie, bo szczerze mówiąc cóż jeszcze możemy stracić.

Odzyskamy za to suwerenność gospodarczą i zrzucimy garb idiotycznych i krępujących stricte socjalistycznych przepisów. Musimy wszak rozwijać się ok. 10% rocznie, a to jest możliwe (tak, tak to bardzo możliwe) w warunkach nieskrępowanej swobody gospodarczej, której zaznaliśmy w latach 1988 powiedzmy do 1995.

 

osskaa
O mnie osskaa

Amatorsko komentuję rzeczywistość polityczną i gospodarczą, staram się wgryzać w mechanizmy i prawdziwe siły, które stoją za figurami pokazującymi się na scenie tej gry. Mieszkałem w Słupsku, zanim to stało się modne, od lat Gdynia...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka